Temat sprzed godziny. Nagle auta nie można odpalić. Jeszcze po południu żona była z dzieciakami na lekcji pływania i normalnie wszystko działało. Objaw jest taki, że po przekręceniu kluczyka coś tyknie i nic się nie dzieje. W ogóle nie kręci rozrusznik. Myślałem, że aku bo ma z 5 lat ale podładowałem go na maksa i żadnej różnicy. Jeszcze nie miałem przypadku żeby mi to auto nie odpaliło a mam go ładnych parę lat. Usterka immobilizera albo piguły w kluczyku? Już kiedyś miałem w innym busie problem z pigułą ale silnik kręcił z tego co pamiętam tylko zapłon nie łapał. Rozrusznik całkowicie padł ? Jeszcze mi się nie zdarzyło aby tak kompletnie bezobjawowo starter wyzionął ducha, zawsze były jakieś wcześniejsze symptomy... Jakieś pomysły?
Mam taki dość profesjonalny tester, którym sprawdziłem aku i jest już nieco zużyte ale spokojnie powinno dawać radę. W piątek podjadę do kumpla na podnośnik, żeby zdjąć dolną osłonę i sprawdzić rozrusznik i te przewodu, jak będzie ok to oblukam kostkę stacyjki i przekaźnik. W tym roku po przerwie covidowej i domo-budowlano-przeprowadzkowej chcemy gdzieś pojechać więc T4 musi być sprawne. Co ciekawe cały czas auto jeździło i od lat nie było żadnego problemu oprócz ukręconej półosi w zeszłym roku